W dniach 5-15 września, dziewiętnaścioro uczniów naszej szkoły wraz z nauczycielami p.Wojciechem Chacińskim i p. Ryszardem Niteckim wzięło udział w wymianie polsko-niemieckiej z uczniami szkoły Moormerland w Niemczech. W tym trójka naszych kolegów z klasy.
Pierwszego dnia odbyliśmy długą, lecz miło spędzoną podróż pociągiem do Berlina. Późnym popołudniem dojechaliśmy do Berlina gdzie czekali już na nas nasi koledzy z wymiany wraz z opiekunami. Każdy był ciekawy swojego partnera, po krótkim czasie rozmowy, odbyliśmy przejażdżkę po mieście autokarem. Był to czas kiedy mogliśmy zobaczyć Berlin ale też czas na lepsze poznanie się.
Następnego dnia zwiedziliśmy Bundestag - siedzibę sejmu niemieckiego. Wewnątrz wysłuchaliśmy wykładu przewodnika niestety w języku niemieckim. Później przewodnik przybliżył nam stosunki polsko- niemieckie na przestrzenie lat. Reszta popołudnia minęła nam na zwiedzaniu miasta.
Resztę pobytu spędziliśmy już w domach naszych partnerów w Moormerland. Kiedy dojechaliśmy po długiej, męczącej podróży lekko zestresowani rozstaliśmy się i udaliśmy się do naszych domów. Jak się okazało nie było powodu do stresu, bo nasi rówieśnicy niemieccy zadbali o to abyśmy dobrze się czuli w ich domach i niczego nam nie brakowało.
W kolejnych dniach zwiedziliśmy miasto Breme oraz odbyliśmy wycieczkę do Holandii. Po tygodniu spędzonym wspólnie nadszedł weekend, który spędziliśmy z rodzinami. W czasie tego pobytu wzieliśmy udział w projektach szkolnych, które wybralismy pod względem naszych zainteresowań. Odbyliśmy również wycieczkę nam Morze Północne, zwiedziliśmy fokarium i spędziliśmy udany czas w parku wodnym.
Ostatniego dnia odbył się koncert pożegnalny, w którym wzieliśmy udział wraz z naszymi rodzinami. Kiedy nadszedł czas pożegnania, które nie mogło odbyć się bez łez, każdy w smutnym nastroju pożegnał swoje rodziny, podziękował za spędzony wspólnie czas, i udał się do autokaru, którym wróciliśmy do Wyszkowa.
Sprawozdanie z wycieczki do Muzeum Karykatur Beaty
Dnia 11 marca 2010 roku odbyła się wycieczka klasowa do Muzeum Narodowego w Warszawie. Jej celem było przybliżenie uczniom historii średniowiecznej sztuki. Punktualnie o godzinie 8. cała nasza klasa stawiła się w miejscu zbiórki. 5 minut później jechaliśmy razem z prof. Delugą i prof. Szulc do stolicy.
Zwiedzanie Galerii zaczęliśmy od zapoznania się ze stylami architektury średniowiecznej. Obejrzeliśmy romańskie kolumny z motywami ornamentu roślinnego i scenami figuralnymi, a także jedną z najstarszych zachowanych w Polsce rzeźb drewnianych, pochodzącą z 2. poł. XII w. Madonnę z klasztoru Cystersek w Ołoboku, przedstawiająca Marię jako Stolicę Mądrości. Ważnym eksponatem były gotyckie nastawy ołtarzowe.
Następnie przeszliśmy do osobnej sali poświęconej zabytkom pochodzącym z XIV w. Eksponowane są w niej m.in. monumentalna „Pieta” i „Krucyfiks”swoją ekspresją odzwierciedlające mistyczny nurt w teologii tego okresu, akcentujący temat męki Chrystusa. Obejrzeć można również bogaty zbiór zabytków pochodzących z przełomu XIV i XV w., reprezentujących styl piękny, którego wybitnym przykładem w rzeźbie jest figura Pięknej Madonny z Wrocławia, a w malarstwie poliptyk z kaplicy zamku Krzyżaków w Grudziądzu. Większość prezentowanych obiektówpochodzi ze Śląska, np. monumentalny „Ołtarz Zwiastowania z Jednorożcem”. W Galerii znajduje się też bogaty zestaw malowanych i rzeźbionych skrzydłowych nastaw ołtarzowych ze scenami z Pisma Świętego, apokryfów oraz żywotów świętych, np. św. Stanisława. Lekcję muzealną zakończyliśmy na interpretacjidzieła zapowiadającego nadejście epoki renesansu- „Tryptyku z Pławna” pokazującego sceny z życia i męczeństwa wcześniej wspomnianego Biskupa.
Zwiedzanie ekspozycji sztuki średniowiecznej pozwoliło nam odbyć podróż w przeszłość – zastanowić się nad myślą średniowiecznych teologów, poznać symbolikę roślin i zwierząt oraz poznać w pełni przemiany stylistyczne, jakim podlegały rzeźba i malarstwo w Polsce. Myślę, że czwartkową wycieczkę jak najbardziej można zaliczyć do udanych. Wszystkim podobał się sposób w jaki Pani Przewodnik opowiadała o sztuce oraz fakt, że tym razem przy wejściu do Galerii zostały rozdane nam podkładki do siedzenia. Mogliśmy skupić się na lekcji, a nie na szukaniu czegoś na czym moglibyśmy usiąść.
Opuściwszy mury muzeum, bogatsi o nową wiedzę udaliśmy się do następnego punktu wycieczki jakim było muzeum karykatury.
Beata Kowalska
Sprawozdanie z wycieczki do Muzeum Karykatur Asi
Muzeum Karykatury im. Eryka Lipińskiego.
Muzeum które odwiedziliśmy powstało w roku 1978. Jego pomysłodawcą, a potem pierwszym dyrektorem był w.w Eryk Lipiński (1908 - 1991)– polski karykaturzysta, satyryk, dziennikarz, grafik, autor plakatów i ilustracji książkowych, tekstów kabaretowych i felietonów, książek o karykaturze i satyrze, także scenograf.Odznaczony w 1966 Złota Szpilka i w 1972 Złotą Szpilka z Wawrzynem. Założyciel tygodnika satyrycznego "Szpilki i Muzeum Karykatury".W latach lat 60. zaczął on gromadzić zbiór rysunków innych autorów z myślą o założeniu specjalistycznego muzeum. Namawiał artystów i ich rodziny do darowizn, zdobywał pieniądze na zakup archiwalnych i współczesnych eksponatów, nie szczędząc przy tym własnych funduszy.W kwietniu 1983 r. Muzeum Karykaturyuzyskało status placówki samodzielnej.
W swojej historii Muzeum zrealizowało ponad 300 wystaw w siedzibie własnej, a także ponad 200 na terenie całego kraju i za granicą - w niemal wszystkich krajach Europy oraz USA. Ekspozycje te miały charakter zarówno monograficzny, jak też problemowo-tematyczny. Z ważniejszych realizacji należy wymienić przede wszystkim pionierskie wystawy z zakresu dziejów karykatury polskiej: "Panorama karykatury polskiej 1945- 1998", "Karykatura okresu Młodej Polski 1890 - 1918", "Czasy wojen i pokoju. Karykatura polska 1914 - 1939" oraz "Sma(cz)ki i zapachy PRL-u. Karykatura z lat 1944 - 1989".
Podczas naszej wizyty mogliśmy obejrzeć jeszcze dwie wystawy.Pierwsza z nich prezentowała prace Grzegorza Szumowskiego,który jest uznawany za najlepszego twórcę krykatury portretowej w Polsce.Myślę sobie, że Jego wystawa w Muzeum Karykatury wzbudzi duże zainteresowanie i mnóstwo refleksji. Jego metaforyczne rysunki pozostawiają bowiem widzowi szerokie spektrum interpretacyjne, a karykatury portretowe znanych osobistości, z reguły przyjazne oryginałowi wywołują szczery uśmiech i rozbawiają często wręcz „do bólu”. Jeżeli zechcielibyście pójśc naszymi śladami,to naprawdę gorąco polecam!
Druga wystawa,która nie ukrywam,że zdecydowanie bardziej przypadła m do gustu,jest plonem stojącego na bardzo wysokim poziomie konkursu na rysunek satyryczno-humorystyczny pt. "POLAKÓW PORTRET PRZAŚNY. Obraz po 20 latach wolności"Portret przaśny czyli jaki?Na pytanie to próbowali odpowiedzieć zawodowcy Krzywego Zwierciadła z całej Polski, młodzi, ostro widzący rysownicy oraz ich mistrzowie.Czy rzeczywiście portret Polaków po 20 latach wolności jest w jakiś szczególny sposób przaśny? Czy może sami dorabiamy sobie przaśną „gębę” bez względu na epokę?Oprócz wielgachnych głów sejmowych celebrytów Artura Krynickiego, szyderczego tryptyku „Komuch, patriota, idiota” Grzegorza Sobczaka, znaku victorii do grillowania kiełbasek Pawła Kuczyńskiego, flaszki wódki „Polska Rzeczpospolita Lodowa” Maxa Skorwidera, czy też zdezelowanej ławki w biało-czerwonych barwach Marcina Bondarowicza, uwagę naszą zwróciły na siebie prace z wyraźnym błyskiem krytyki socjotechnicznej takie jak "Megafon" czy "Grube ryby".
Cóż więc porabia człowiek wyzwolony z Peerelu? Czy w pracach wymienionych twórców pojawia się Nowy Polak, zresetowany po przejściach ustrojowych nie do poznania? I tak i nie, bo ciągle pokutują stare grzechy i przywary: głupota, świętoszkowatość, zamiłowanie do alkoholu, szarganie ideałów i autorytetów, pieniactwo, wodolejstwo, pomnikomania. Wydaje się jednak, że odwieczne przywary Polaków zostały wzmocnione rozbuchanym gadżeciarstwem, promującym nowych lanserów, którzy ewidentnie szpanują na „mieć miedź” a nie na „być”.
J. Kowalska
„Zaczepić się o plan”
25 lutego 2010 roku o 17:00 odbył się wykład prof. Wojciecha Roszkowskiego w auli Collegium Civitas, w którym wzięły udział osoby chętne z naszego liceum. Wykład był dla maturzystów, którzy stawili się w liczbie jeden, ale pojechało także wiele osób z niższych klas w liczbie trzydzieści trzy, co wskazuje że z zainteresowaniem historią swojego kraju w LO nie jest tak źle.
Wykład prowadził prof. Wojciech Roszkowski (Andrzej Albert) polski historyk i ekonomista, opozycjonista - piszący w "drugim obiegu" jako Andrzej Albert,polityk, w latach 2004- 2009 poseł do Parlamentu Europejskiego z ramienia Pis-u. Jest autorem „Polski XX wieku” oraz wydanej pod pseudonimem Andrzej Albert książki „Półwiecze”. Został odznaczony srebrnym medalem Zasłużony Kulturze Gloria Artis.
Wykład był o rzeczach niedawnych, choć nieco abstrakcyjnych dla uczniów liceum, którzy nie mogą pamiętać absurdów, nie tak przecież odległej historii Polski. Każdy chyba czuł ulgę, że nie przyszło mu żyć w czasach strachu i terroru, o których opowiadał prof. Roszkowski.
Temat wykładu brzmiał: „Epoka gierkowska. Cud gospodarczy, czy upadek systemu”. Profesor przystępnie wyjaśniał przejęcie władzy przez Gierka, pucz moczarowski, zaciągnięcie przez niego pożyczek , absurdalne zaniżanie inwestycji i złe ich potem lokowanie, które doprowadziło do załamania się gospodarki. Wykład pomimo, że o rzeczach dość trudnych był ciekawy. W zdumienie wprawiało to jak nielogicznie zarządzano planowaną gospodarką państwową i trudno było w to nieraz uwierzyć.
Profesor mówił także o reakcji na zaproponowanie zmian w Konstytucji, które niejako przebudziły społeczeństwo. Refleksji wymagała proponowana zmiana postulująca ustanowienie przewodniej roli partii w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Ludzie zaczęli zadawać sobie pytania, co doprowadziło do powstania późniejszej opozycji - Polskiego Porozumienia Niepodległościowego i wolnych związków zawodowych, co wskazuje na wagę omawianych wydarzeń. Wiele zaczęło się wtedy zmieniać i władza – zależna od Zachodu, u którego była zapożyczona, nie mogąc otwarcie rozprawić się z opozycją - musiała zacząć ustępować. Jako moment przełomowy w świadomości Polaków profesor podał datę 16 października 1978 roku-wybranie na papieża Polaka Karola Wojtyłę, który dał rodakom wiarę i nadzieję na odzyskanie wolności. Po dwugodzinnym wykładzie profesor odpowiadał na pytania uczniów .
Myślę, że dla każdego, kto poświęcił wykładowi nieco uwagi współczesna historia Polski wyda się nieco bardziej zrozumiała.
Aleksandra Stańczak
Recenzja koncertu Myslovitz z dnia 04.12.2009, Wyszków
Czy w dniu 3 grudnia był ważny mecz... skakał Małysz bądź Kubica miał wygrać wyścig? Jeśli nie, to co dlaczego na koncercie Myslovitz był takie pustki?
Wyszków, ciepły grudzień, taka okazja prędko się nie zdarzy. Zespół z prawdziwego zdarzenia. Muzyka, którą można się zachłysnąć.
Jednak zacznijmy od początku. W nastrój miała nas wprawić formacja Pustki, i jak najbardziej jej się to udało. Przyznam, że mi jak i większości publiczności piosenki z ich ostatniej płyty "Kalambury" nie były dostatecznie znane. Zdecydowane poruszenie nastąpiło przy piosence "Parzydełko" z albumu "Koniec Kryzysu". Tu wypada podziękować wyszkowskiej publiczności za miłe przywianie tegoż już nie tak młodego zespołu.
Gwiazdorskie dziesięciu minutowe spóźnienie zaliczone. Myslovitz na scenie. Szał ciał, piski. Tak to oni. Tu i teraz. Wysęp rozpoczynają instrumentalnie, bo od "Theme from road movie". Artur Rojek, jak zawsze skromnie wita się z publicznością. Kolejnymi utworami, jakie zagrali to "Man on the machine", "Są inne słońca niż to nade mną", "Peggy Sue nie wyszła za mąż". W międzyczasie charyzmatyczny Wojtek Powaga bawił się z publicznością. Oporni jesteśmy to fakt, jednak on wskazał nam drogę ku całkowitej kontemplacji zjawisk scenicznych. Tuż przed "To nie był film" nasza kochana lewa strona publiczności zażyczyła sobie konkretnej piosenki. Ostentacyjnie zaczęli śpiewać ich "hicior" Peggy Brown z płyty Sun Machine. Widać, że nie wszyscy czytają wywiady z zespołem. Artur Rojek wielokrotnie podkreślał, że nie interpretują się już z materiałem początków działalności. [zespół istnieje już 17 lat...] To są juz 30-stoparo leni faceci. Nie chcą nadal śpiewać o prochach czy nieszczęśliwej miłości. Oni sami już są rodzicami. Priorytety się zmieniły. Ja to rozumiem, tylko zachowanie czwartkowe wskazuje, że niewielu poza mną. Rojek podsumował ten zryw dwoma celnymi zdaniami, jak zawsze: "Tylko jedna zwrotkę znacie? Peggy Brown mamy juz za sobą." Kolejna sprawa, kontakt zespołu z publicznością. Poza paroma słowami wypływającymi z głównego wokalu kontakt z publicznością nie był rewelacyjny. Klimat stworzyła sama publika. Może o to im chodzi? Jednak ja wolałabym tyle samo dostać, co otrzymać.
Średnia wieku? Żadna. Od szalonych gimnazjalistek po burmistrza miasta. Całość trwała do godziny 22.30. Udany biss, zagrali "Chciałbym umrzeć z miłości" na co publiczność zareagowała okrzykiem. Cóż więcej chcieć? Więcej takich koncertów!
P.S. Też mieliście zdarte gardło?
migotka
Dzisiaj stronę odwiedziło już 18 odwiedzający (25 wejścia) tutaj!